Czas na coś bardziej interesującego niż przeciętna kalifornijska codzienność - Miasto Grzechu, czyli Las Vegas!
.
Krótka historia prezentuje się następująco:
udało nam się znaleźć niezwykle tanią wycieczkę do Vegas (organizowaną przez Chińczyków, jak się później okazało) i postanowiliśmy się na nią we dwoje zapisać. W cenniku znaleźliśmy jednak informację, że mimo i tak bardzo atrakcyjnej ceny można uzyskać spore zniżki jadąc grupą, więc zaczęliśmy się pytać znajomych czy nie chcieliby się tam z nami wybrać.
Tak oto na wycieczkę stawiły się 22 osoby!
To tylko połowa naszej ekipy |
Wyruszyliśmy zatem z naszym chińskim przewodnikiem, który po angielsku mówił tak samo niezrozuamiale jak po chińsku i po kilku przespanych w autokarze godzinach (pobudka była o 3 w nocy) dotarliśmy na miejsce.
Oto nasz hotel :) |
Hotel bardzo przyjemny i,jak to Vegas, nie mogło zabraknąć basenu na dachu! Co prawda nie na najwyższym piętrze ale i tak dość wysoko :)
- Dzień dobry, czy mają państwo basen? - Tak, ósme piętro. |
W ciągu dnia za wiele się w tym mieście nie dzieje, gdyż temperatury na zewnątrz można bez problemu porównywać z wnętrzem domowego piekarnika. Jedyne porównanie jakie nam przychodzi do głowy, to kiedy wysiada się z autobusu/autokaru i stoi akurat obok rozgrzanego silnika (skąd bucha taki niesamowity gorąc) - to tak w Vegas jest cały czas! Temperatury rzędu 118F - proszę sobie wyguglować.
Wypadało jednak trochę pozwiedzać (byle nie za długo!).
East Coast już tu jest. |
Europa też ;) |
Pierwszy wieczór przebiegł względnie spokojnie, jeśliby bardzo naciągnąć znaczenia wyrazów "względnie" i "spokojnie". Z resztą, za wiele nie możemy zdradzić, bo "What happens in Vegas, stays in Vegas", ale z kasyna wyszliśmy na plus ;)
Dziewczyny pierwszego wieczoru. |
Jeśli chodzi o drugą noc, to nie różniła się zbytnio od szalonych nocy w Vegas, które często oglądamy w filmach - tam naprawdę tak jest! Oczywiście obowiązuje nas zmowa milczenia, ale tyle możemy zdradzić: dwie limuzyny, głośna muzyka, alkohol, piękne dziewczyny, kasyna, żetony, pieniądze i... KAC!!!
~Marcin