Wyspani i pozytywnie nastawieni wyruszyliśmy z samego rana zwiedzić troszkę San Diego (
Balboa Park, gdzie mieści się słynne Zoo oraz
La Jolla, piękne miejsce mieszczące się nad samym wybrzeżem).
Następnie po dwóch godzinach jazdy dotarliśmy do słynnego Palm Springs, które oczywiście słynie z bogactwa, wakacji i palm, których jest tam nieskończenie wiele. Samo miasto jest nazwane miastem pustynnym, bo mieści się na środku pustyni.
|
Marcin i Marilyn |
Wyjeżdżając stamtąd natrafiliśmy na środku "nicości" na oazę! Nieprawdopodobnie piękne, zaskakujące i szokujące miejsce, które ma swój mikroklimat, a dodatkowo przez jego środek przebiega uskok San Andreas. Zdecydowanie był to nasz ulubieniec dnia drugiego;)
|
Nicość |
|
Oaza w Coachella Valley |
|
Zachód słońca w drodze do Death Valley |
Potem był czas już tylko na jazdę jazdę i jazdę, która zmogła nas przed samą Doliną Śmierci (Death Valley), będącej naszym kolejnym celem. Tuż przed północą, gdzie totalnie NIC już nie było widać, a w ciągu 2h minął nas jeden tir, zaparkowaliśmy naszą pomarańczową maszyną przy drodze, rozłożyliśmy siedzenia i obudziliśmy się dopiero o 8 rano!
Rano widok powalił nas z nóg...
Zwarci i gotowi zaczęliśmy zwiedzać Dolinę Śmierci, która z każdym kilometrem coraz bardziej nas zaskakiwała. Jest to najcieplejsze miejsce w USA, a drugie najcieplejsze po Saharze na Ziemi (temperatura dochodzi tu do 57 stopni Celsjusza). Różnorodność krajobrazów nie dała naszym aparatom ani chwili wytchnienia..
|
Zabriskie Point |
|
Dante's view |
|
Zabriskie Point
|
|
Zabriskie Point
|
|
Test nowego Prius'a w Death Valley |
|
i Astona! |
Po przejechaniu 160km (samej Death Valley!) ruszyliśmy, przez Sequoia Forrest w stronę Sequoia National Park,który będziemy zwiedzać dopiero jutro. Teraz znowu jesteśmy w hotelu i cieszymy się, że kolejny dzień okazał się jeszcze lepszym niż oczekiwaliśmy!
~Ania&Marcin